Coś tu (nie) gra: Musical Ear Syndrome
Kiedy myślimy o wstydliwych dolegliwościach, z reguły przychodzą nam na myśl choroby weneryczne albo pewne wyjątkowo nieprzyjemne nieprawidłowości w działaniu układu pokarmowego. Okazuje się jednak, że wśród zaburzeń słyszenia także znajdują się dolegliwości, do których cierpiący na nie bardzo rzadko się przyznają. Jedną z nich jest Musical Ear Syndrome.
Musical Ear Syndrome, czyli „zespół muzykalnego ucha”, to zaburzenie, które zaczęto poprawnie diagnozować dopiero stosunkowo niedawno – w ciągu ostatnich kilku dekad. Osoba cierpiąca na MES doświadcza omamów słuchowych: słyszy śpiewające głosy lub – znacznie częściej – muzykę (stąd nazwa zaburzenia) bez żadnego źródła w świecie zewnętrznym.
Podstępne zaburzenie słuchu
Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś sam w mieszkaniu i właśnie próbujesz zasnąć, gdy nagle rozbrzmiewa bardzo głośna muzyka symfoniczna. Zaciskasz zęby przez parę minut, może kwadrans, ale muzyka nie ustaje: zdenerwowany zakładasz szlafrok i idziesz do sąsiadów zapytać, czy naprawdę noc to dobra pora na tego rodzaju koncert… A sąsiedzi mówią, że nie ma żadnej muzyki. Może nawet otwierają Ci zaspani, bo właśnie wyciągnąłeś ich z łóżka. Sytuacja powtarza się kilka razy, czasem także w towarzystwie innych osób… Jak myślisz, w którym momencie ktoś zacznie podejrzewać, że coś jest nie tak nie z Twoim słuchem, lecz z Twoim zdrowiem psychicznym? Albo Ty sam pomyślisz, że chyba tracisz rozum?
Od rozpoznania do skutecznego leczenia
Jak nietrudno się domyślić, natura zaburzenia sprawiała, że bardzo często było ono błędnie diagnozowane: zamiast widzieć w nim zaburzenie słuchu, dopatrywano się znamion choroby psychicznej, dla której przecież „słyszenie głosów” jest niemal przysłowiowym objawem. Warto jednak zauważyć, że dźwięki, na które uskarżają się osoby cierpiące na schorzenia kwalifikujące się do leczenia psychiatrycznego, są z reguły rzeczywiście głosami, podczas gdy MES, jak sama nazwa wskazuje, objawia się raczej omamami muzycznymi, a jeśli pojawiają się głosy, to raczej np. w postaci piosenek lub chórów. Różnica niewielka, ale bardzo znacząca: dopiero niedawno rozpoznano w MES to, czym jest naprawdę, co umożliwiło zastosowanie efektywnych metod leczenia.
Skąd to gra?
Jeśli MES nie jest zaburzeniem psychicznym, to czym jest? Bardzo często zalicza się go do szumów usznych (ponieważ za „szumy” uznaje się każdy uciążliwy dźwięk pozbawiony zewnętrznego źródła), ale na temat jego pochodzenia istnieje kilka teorii. W przeciwieństwie do niektórych „zwykłych” szumów w oczywisty sposób nie może tu być mowy o ściśle fizycznym źródle, takim jak zator z woskowiny czy nieprawidłowe drgania którejś z kosteczek słuchowych. Doznania wywoływane są, jak sugerują naukowcy, przez nadwrażliwą korę słuchową, która – ze względu na brak lub niedobór bodźców zewnętrznych, spowodowanych całkowitą lub częściową utratą słuchu, zaczyna sobie sama „dopowiadać” dźwięki. Trudno powiedzieć, dlaczego tak często jest to akurat muzyka, ale może to i lepiej dla cierpiących na MES: opisują oni swoje doznania związane z tym zaburzeniem, inaczej niż wiele osób cierpiących na „zwykłe” szumy czy piski uszne, jako nie tyle nieprzyjemne, co raczej denerwujące ze względu na ich powtarzalność i uciążliwość.
Wyciszyć muzykę w głowie
Czynniki, które mogą wywołać Musical Ear Syndrome, są na tyle złożone (co zresztą, jak już o tym pisaliśmy, dotyczy właściwie większości szumów), że dobór odpowiedniej metody leczenia często okazuje się trudniejszy niż przy innego rodzaju szumach. W przypadkach, o ile można to tak nazwać, przyjemniejszych od innych znaczną ulgę przynosi pacjentom zwyczajne zapewnienie, że nie osuwają się w otchłań szaleństwa, tylko mają dość niecodzienny problem ze słuchem. Niektóre przypadki bywają skutecznie leczone lekami przeciwpsychotycznymi i przeciwpadaczkowymi.
Problem częstszy, niż się wydaje
Ze względu na ciążący na „słyszeniu głosów” stygmat choroby psychicznej wiele osób doświadczających tego, co tak naprawdę jest MES, nie przyznaje się do swoich dolegliwości: dlatego niełatwo jest oszacować zasięg występowania tego problemu. Według niektórych szacunków Musical Ear Syndrome może występować nawet u co trzeciej osoby cierpiącej na zaburzenia słuchu – a, jak na to wskazują dane anegdotyczne od lekarzy, zaskakująco często pojawia się też u osób słyszących normalnie! Jeśli więc masz osłabiony słuch i pewnego dnia zacząłeś słyszeć tajemniczą muzykę pozbawioną jakiegokolwiek wytłumaczalnego źródła: bez paniki, to prawdopodobnie tylko Twoje ucho jest nieco bardziej kreatywne niż przeciętnie.